19.6.10

ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh

3 dni przekraczania granic, przeczenia słyszanym od zawsze przestrogom i udowadniania światu, że brak funduszy to żaden problem
40 godzin bez snu, ciało w siniakach, ale co 3 minuty uświadamiając sobie, co właśnie robisz, gdzie jesteś, myślisz banalnie: dla takich chwil warto żyć!

miejska sielanka: jeżdżenie rowerem po okolicznych parkach, łamanie języka przy zachodzącym słońcu nad rzeką z BRO w dłoni, a nocąąą:



Wiadomo, dobry ojciec napoi spragnione dzieci:


pomimo przymusu bycia super miłą przez 1200km, żywieniem się pasztetem z polskiej biedronki, śpiewam wraz z zremixowanym kidem: If I Fall If I Die Know I Lived It To The Fullest!