szaro-bury wieczór, zimno, nudno, no i poniedziałek. można zamknąć się w otchłani swojej czaszki i pogłębiać wycieczkę po dżdżystych zakamarkach naszego światka.
można-ale wystarczy jeden moment, jedno spełnione przez radio życzenie, jeden pyszny kubek, jeden prymitywno-śmieszny żart, a wszystko wydaje lub staje się zupełnie inne.
bywa, że żyjemy w dwóch równoległych rzeczywistościach: jednej przyziemnej, tu i teraz, zrób to i tamto, powinieneś tak i tak. drugiej-odrealnionej jak chodzenie po chmurach. snucie tysiąca planów, spełnianie dawno powstałych i kiedyś niemożliwych do zrealizowania zachcianek, upajanie się życiem. balansując na krawędzi czujemy się szczęśliwi.
tylko czasem trudno to rozpoznać, ale od czego jest kuchenny stół wieczorową porą?
w końcu być cesarzową sułtana można być na wiele sposobów. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz