29.12.09
29 XII
do tego lektura muzycznych podsumowań roku. przedsmak czuć czytając na bieżąco recenzje albumów, ale tak szeroka konfrontacja gustu i tak zawsze zaskakuje. tak, jak i dzis, gdy mój the best track of 09 pokrywa się z tym piczforkowym. no to ROZKOSzzzzzzzzzz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
24.12.09
nie potrafię żyć w ciszy
Oh momma!
(psssyt-nowojorczycy chodzą na surfing, a suwalczanie na worki ;D)
no i prawdziwa zimowa miazga, przecierałam oczy ze zdumienia. emocje podobne, jak przy pierwszym Turn on the bright lights. także ciary na plecach i 'o kurwa' mruczane pod nosem wg mnie w pełni uzasadnione:
wesołych!
10.12.09
o ironio losu
pozdrawiam, jako studentka Kierunku Widmo.
9.12.09
7.12.09
ay mama-znów te banały
można-ale wystarczy jeden moment, jedno spełnione przez radio życzenie, jeden pyszny kubek, jeden prymitywno-śmieszny żart, a wszystko wydaje lub staje się zupełnie inne.
bywa, że żyjemy w dwóch równoległych rzeczywistościach: jednej przyziemnej, tu i teraz, zrób to i tamto, powinieneś tak i tak. drugiej-odrealnionej jak chodzenie po chmurach. snucie tysiąca planów, spełnianie dawno powstałych i kiedyś niemożliwych do zrealizowania zachcianek, upajanie się życiem. balansując na krawędzi czujemy się szczęśliwi.
tylko czasem trudno to rozpoznać, ale od czego jest kuchenny stół wieczorową porą?
w końcu być cesarzową sułtana można być na wiele sposobów. ;)
5.11.09
jadąc 136
Pewnej niedzieli, a znali się już dwa lata, gdy zjawił się u niej, ona, zamiast go rozebrać, zdjęła mu jedynie okulary, by nie przeszkadzały jej w pocałunku i wówczas Florentino Ariza zrozumiał, że zaczęła go kochać. Mimo że od pierwszego dnia czuł się swojsko w tym domu, który zdążył pokochać równie mocno jak swoje własne mieszkanie, za każdym razem nie przebywał w nim dłużej niż dwie godziny, nigdy tam nie nocował i tylko raz był na obiedzie, bo go oficjalnie zaprosiła. Przychodził tam naprawdę tylko po to, po co przychodził, zawsze z tym samym i niezmiennym prezentem - jedną różą, by następnie zniknąć do kolejnej nieprzewidzianej okazji. Lecz w ową niedzielę, kiedy zdjęła mu okulary, aby go pocałować, po części właśnie z tego powodu, po części zaś dlatego, że zasnęli po spokojnej miłości, przeleżeli całe popołudnie w ogromnym łożu kapitana. Gdy Florentino Ariza ocknął się z drzemki, w jego pamięci rozbrzmiewały jeszcze wrzaski kakadu, których przenikliwy metaliczny dźwięk nie licował zupełnie z jej urodą. Upał po czwartej był całkowicie przezroczysty, a przez okno sypialni widoczny był zarys starego miasta z popołudniowym słońcem za plecami, złocone kopuły i morze rozpłomienione aż po Jamajkę. Ausencia Santander wyciągnęła żądną przygód dłoń, szukając po omacku odpoczywającego zwierzęcia, ale Florentino Ariza odsunął jej rękę. Powiedział: „Teraz nie: dziwnie się czuję, jakby ktoś nas podglądał”. Znów spłoszyła kakadu swym szczęśliwym śmiechem. Powiedziała: „Takiej wymówki nie jest w stanie przełknąć nawet żona Jonasza”. Tym bardziej ona, rzecz jasna, niemniej uznała ją za dowcipną, a potem przez jakiś czas leżeli w milczeniu, nadal w sobie rozkochani, ale nie oddając się już miłosnym rozkoszom. O piątej, gdy słońce jeszcze było wysoko, wyskoczyła z łóżka, naga aż po wieczność, z organdynową kokardą we włosach i ruszyła do kuchni, by poszukać czegoś do picia. Nie przestąpiwszy nawet progu sypialni, nagle wydała z siebie okrzyk przerażenia. Nie wierzyła własnym oczom. Jedynymi przedmiotami, jakie ostały się w domu, były wiszące lampy. Cała reszta, stylowe meble, indiańskie dywany, posążki i gobeliny, niezliczona ilość bibelotów ze szlachetnych metali i kamieni, wszystko, co złożyło się na to, iż uczyniła swoje mieszkanie jednym z najprzyjemniejszych i najlepiej wyposażonych domów w mieście, wszystko, łącznie ze świętą kakadu, wszystko wyparowało. Wyniesiono cały dobytek przez taras od strony morza, nie zakłócając ich miłości. Zostały tylko puste pokoje z otwartymi na oścież oknami i napis wymalowany dużym pędzlem na przeciwległej ścianie: „Nie trzeba się było tak ruchać”.
30.10.09
24.10.09
boże bożenka part2
22.10.09
przebłyski spod piątek
nie wiem, z jakiego powodu, ale dziś granice wydają mi się bardzo, bardzo zamazane i niemal nieistniejące. na usta ciśnie się okrzyk: do dzieła! a więc krzyczę.
hablamos? ;)
p.s. nie polecam dramatu "Zero", ale za to polecam "Księżniczki" i w ogóle wszystkie seanse za darmo;) cmokcmok
19.10.09
wake up, my sweety!
Kolejna sprawa - nasza niezwyciężona potrzeba manipulacji ludźmi. I znowu, mniej lub bardziej świadomie, robimy to przez cały czas, oprawiając słowa w odpowiednie znaczenia, ton głosu, mimikę twarzy, gesty, postawę ciała.
Elfriede Jelinek, jak zwykle, z mikroskopijną precyzją obserwująca otaczającą nas rzeczywistość, do cna penetrująca niezmierzone otchłanie ludzkiej psychiki, wbija szpilki w najbardziej zaskakujące i bolesne miejsca. Tym razem nie za sprawą brutalizmu i szokujących porównań, ale niezwykle trafnego humoru i ironii. Nie pozostaje nic, jak tylko uchylić czoło.
E. Jelinek, Ballada o trzech ważnych mężczyznach oraz kręgu osób wokół nich. - warte wyszperania.
polecam także: http://www.teatrwytwornia.pl/
11.10.09
3.10.09
21.9.09
bingo!
17.9.09
16.9.09

A wokół brud, smród, nędza i nuda. Słowem: twego życia tocząca się Ruda. Bo zupa była za słona - to hasło z plakatów przeciw przemocy w rodzinie doskonale znacie. I choćby nikt was nie bił, często jest tak, że wstaje zwykły, szary dzień, poniedziałek, zupa właśnie zbyt słona, smród po obiedzie smażonym, odgrzewanym w mieszkaniu i wtedy wydaje się wam, że życie przecieka przez palce albo zgoła w ogóle jest gdzie indziej, nie wiem, może w Casablance. Więc choćby nikt was nie bił, już sama ta zupa za słona - nie wiem, może wyrażam się niezręcznie, ale nie jestem literatem - już jakby sama ta zupa za słona, jakby was biła. Że choćby nikt was nie bił, to od samego faktu, że to jest zupa właśnie za słona i poniedziałek, wtorek, Ruda, za oknem Andaluzja, lekcje do odrobienia - już nie chce się jeść tego życia, które bynajmniej nie jest tortem, tylko właśnie zupą za słoną.
niezwykle zgrabna żonglerka słowami, jak zwykle - moc neologizmów i pikantno-obrzydliwych szczególików, pastisz na polską mentalność, bolesnie naznaczoną piętnem komunizmu i przemian lat 90.
polecam!
11.9.09
ajjajaj
8.9.09
3.9.09
duszo graj
30.8.09
się zachwycam
ich hiperdelikatne ciała nie znoszą szorstkości innych tkanin
żakard szantung żorżeta samym brzmieniem słów mogłyby skaleczyć czułą skórę wdowy
czerń to nie kwestia wyboru czy tradycji to fizyczna konieczność
skóra wdowy staje się światłoczuła
traci zdolność do absorbcji słońca odmawia kontaktu z jasnością
z każdym rokiem jest bielsza i tkliwsza trzeba ją osłaniać
wdowy z kaliviani zaniechują depilacji
ich łydki i pachy porastają wolnością
brwi z czasem zarastaja w fantastycznie dzikie wzory
rzęsy kaliviańskich wdów rosną bez opamiętania zamieniając się w gęste woalki
wdowy z kaliviani są jak czarno-białe fotografie w ramkach
białe skóry czarne halki srebrne klapki
w tych srebrnych klapkach jak w lustrach odbijają się ich czarne majtki
z każdym krokiem zadając kłam słowu bielizna
wysoko w górach lefka ori na krecie paręnaście zakrętów za amigdalos leży kaliviani
to nie klasztor choć rytuały powtarzane są tu w rytm przypływów i odpływów tęsknoty
to nie odwyk od smutku bo nie istnieje tu pojęcie żałoby
nie lesbijska komuna choć często zasypia się tu w czyichś białych ramionach
tu w żyznej nawożonej łzami ojczyźnie produkuje się destylat tęsknoty wytwarza esencję czułości
w szklarniach hoduje się wspomnienia w inspektach butelkuje westchnienia
pamięć poddaje najczulszej pielęgnacji by w procesie destylacji
uzyskać czułość najczystszej postaci
na jej kupno pozwolić mogą sobie tylko bardzo bogaci
kaliviańska prosperita wywołuje skrajne emocje
zdarzają się demonstracje przeciwko tej wdowiej aberracji
antykalivianiści zarzucają wdowom, że boleśnie odstają poza normę wystają
ale trybunał praw kobiety przyznał kaliviani pełna autonomię
kaliviani regularnie otrzymuje też dotacje z unii europejskiej na eksperymentalne uprawy
jako uboczny produkt tęsknoty powstają z tysięcy wypalonych świec wonne knoty
oczyszczane pakowane są w świat cały rozsyłane drogie i rozchwytywane
normą świata jest zabliźnianie straty wypełnianie i zapominanie
wdowy z kaliviani nie chcą ukojenia
każdego dnia o zmierzchu gromadzą się na wieczorny płacz
wspólną kąpiel w łzach która często przeradza się w przedsenną orgię czułości
obdarzają się wtedy wzajemnie pieszczotami
jakich normalny świat nie jest w stanie przeczuć
Peszek
+
Milosh
dla wygładzenia atmosfery i ukojenia skołatanych nerwów
28.8.09
music to interrogate by
najnowsze - 25.08, Poznań, Radiohead
takie koncerty zmieniają rzeczywistośc. głęboko, może naiwnie wierzę, że tak stało się też we wtorek, zła passa została przerwana, a koncertów zespołów z prawdziwego zdarzenie będzie w naszej kochanej polszy coraz więcej i więcej. to tak w aspekcie społecznym. w osobistym napiszę tylko, że magia towarzysząca tym dźwiękom była nie do zniszczenia.
któregoś ciepłego, lipcowego wieczoru na Wigrach - Nosowska
i znów muszę użyć banalnego słowa magia. bliskość przyrody, zapach jeziora i bezkompromisowe improwizacje świetnej wokalistki. wśród publiczności niezwykłe skupienie, poczucie, że dzieje się coś niezwykłego, czego powtórzyc nie da się ot tak sobie.
no i w końcu czas, który najbardziej obfitował w przyjemne doznania dla uszu - Opener.chronologicznie rzecz ujmując:
Basement Jaxx wygrywa w kategorii pozytywnych zaskoczeń. bardzo energetyzująca setlista, suwalski bans na forum dziesiątek zazdrosnych oczu, kameleońskie kreacje murzynek i ogrom, ogrom nie do ogarnięcia zdarzeń dziejących się na scenie.
Wojtek Grabek i jego wariacje o 3 nad ranem w Alter Space, niesamowicie rozbudzające zmysły (choć nie wszyscy czuli się rozbudzeni;)) wizualizacje i piękna w swojej odmienności muzyka.
4 rano, opadajace powieki i ciała skaczące w rytm Skinni Patrini, mężczyźni zapatrzeni na wyuzdaną wokalistkę, erotyczno-mroczna atmosfera, a potem podróż z syrenem przez morze plastikowych kubków. coś, co zapamiętam chyba do końca życia.
Crystal Castles pobili wszystko. brud, syf, ścisk, pot, mrok, najebana Alice i jej noisowe darcie mordy, a i tak każdy bawił się wyśmienicie.
Fisz, jak prawdziwy gentleman pod krawatem z subtelnym głosem przyprawionym solówkami gitary elektrycznej i dobrym bitem, doprowadzał do ekstazy damską część publiczności (a bynajmniej mnie). łzy w oczach też były, słoniku
najbardziej energetyzujący koncert w moim życiu - Buraka Som Sistema. bez nawet sekundy wracania myślami do realnego świata, non stop stan umysłowej (i cielistej) nieważkości. fenomenalny motyw z klękaniem tłumu, mistrzostwo w kontakcie z publicznością. zaryzykuję stwierdzenie, ze dla mnie najlepszy koncert całego festiwalu.
Santigold z kolei została mianowana przeze mnie mistrzynią scenicznego wizerunku. dobra energia też była, słowem na hainekenie murzyny dały radę!
Kings of Leon. 1 miejsce jeśli chodzi o smęty sentymenty i kawał dobrego rockowego brzmienia. wszystkie szlagiery zagrane, publika ucieszona.
no i deser na sam koniec The Prodigy. moja percepcja nieco zawiodła, szczyt wyczerpania fizycznego pozostawił po sobie ślad. agresywnie było.
lista raczej nie z tych imponujących, ale przecież od października witaj stolyco!
upcoming events na lascie nieco dłuższe, niż do tej pory, aż chce się jechać do krecien nory na bb. pozdrawiam.
17.8.09
15.7.09
28.6.09
26.6.09
3.6.09
późnym porankiem przy zachmurzonym niebie

i uszy oderwać trudno, bo zachłyśnięci powiewem świeżości i bałaganem prosimy o więcej takiego miszmaszu. recenzje nie przesadzają i jakby ktoś miał ochotę spróbować to proszę
potem 8 minut i 25 sekund tego:
na scr napisane, że to klimat dogorywającego aftera po całonocnym clubbingu na mieście, niezręcznych końców damsko-męskich, parkietowych znajomości, niesamowicie dłużących się powrotów z imprezy tuż przed wschodem słońca.
nie zgodzić się nie można
miłego dnia życzę
30.5.09
z bezsenności nadrabiam zaległości
dziewczyny stroją różne miny (jak to na trasie suwałki-białystok, wszyscy chórem pozdrawiamy Michaiła!)

się było tu i tam, się piło to i owo

ognisko 1, ognisko2, ognisko3
(bo rozpalanie to wcale nie takie łatwe, jak się wszystkim wydaje)
put your hands up in the air!

driny się robią, driny działają
ŚCISKam serdecznie współtowarzyszy!
prawie jak ver Pachowska

http://w404.wrzuta.pl/audio/9I9DTKX8zTO/stuhr_-_spiewac_kazdy_moze

kawałek maja bardzo przyjemny
15.5.09
bagaż
w końcu przepraszamy się z pociągami. potem również z autostopowiczami. błogostan beztroski osiągamy. niezadowolone miny chowamy. słuchamy prostej muzyki. muskają nas promyki. rozciągamy dobę i nie dbamy o wątrobę.
(w głowie mam piracki rum i nie martwię się metrum.)
żegnam i do łóżka gnam.
12.5.09
.
pamiętam pierwszy raz z nią. deptak (ale nie molo) nieopodal sopockiego skrawka Bałtyku, 3dziewczyny z Suwałk + Łukasz w sumie też z Sk w pogoni (dosłownie) nie za rozumem, bo ten dawno zgubiony, ale za dobrym klubem, zmęczeni 3 nieprzespanymi nocami i 3 wyczerpującymi dniami, pełnymi różnych atrakcyj. 10 kroków przed nami grupka 7-dresoskejtów. nie ma to jak lans na wybrzeżu, a najlepszy szpan najnowszymi hitami ESKA MUSIC - więc kwiat polskiej młodzieży recytuje skomplikowany tekst przyszłego hiciora. traf chciał, że zna go jedynie 1/7 składu, reszta nadrabia mruczeniem i akcentowaniem ostatnich słów wersów MOLO! SOLO! MALBOROO! z tyłu nikt nie chichocze, wszyscy zaaferowani są szukaniem pięknego szyldu i dorównaniu dłuuugim nogom pana pielęgniarza. (swoją drogą, ciekawe, co usłyszymy tam w tym roku)
drugi przebłysk - 24 kwietnia '09 w pewnym mieszkaniu na Noniewicza. Deklamacja przyszłego aktora Krzysztofa D., prawie jak 'koń w podwórcu padł', eye of the tiger, u know what I mean.
no tak, muzyka przechowalnią wspomnień i emocji, lepsza niż album ze zdjęciami, bo zdarza ci się na nią natknąć zupełnie niespodziewanie, tak jak mi dziś o 23:30.
play!
11.5.09
;) (nie mam problemów z emocjami, od kiedy systematyzuję je za pomocą dwukropków i nawiasów)
czarne literki na białym papierze stopniowo się krystalizują, stają się trójwymiarowe, mętne kształty nabywają wyraźnych konturów.
w myśl zasady 'każdy jest kowalem własnego losu', planuję, uszczegóławiam, przelewam na papier.
wyliczając średnią, która prawdopodobnie i tak nijak ma się do rzeczywistości: książka dziennie, film dziennie, dłuugi spacer dziennie to wynik, o którym marzyłam od bardzo bardzo dawna.
podskórnie wyczuwam, że miesiąc may przyniesie dobre dni --->
rock'n'roll all day!
5.5.09
1.5.09
szczypta optymizmu

polecam muzykę, przy której nie da się skupić na niczym innym (a w domyśle każdy ma, co chce)
koło ratunkowe na morzu niewiadomych - wybiec myślami 2 miesiące do przodu
(może pomorze mi pomoże a jak nie nie daj boże to się kompletnie wyłożę)
20.4.09
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
indigówno dla wszystkich podniecających się indikidów, xoxo
poza tym, czerwony notesik w kropeczki zapełnia się na nowo dziesiątkami adresów, miejscami must be, rzeczami must do, tymitamtymi must meet
i proszę tylko o troszkę więcej kresek na termometrze, bo idylliczna huśtawka buja się za sprawą podmuchów wiatru jedynie, nie mam w domu tylu koców, by tam wytrzymać, mimo trzech par skarpetek i muskających promieni
i jeszcze, pomysł na to najwspanialszy wynalazek ostatniej dekady, polecam wszystkim te pychotki
17.4.09
zapach wakacji
14.4.09
it's been ages since
środkowa część przedczołowego płata kory mózgowej przytacza strumienie świadomości
gdy posmak siarki nie przeszkadzał wyrafinowanym kubkom smakowym z wyższych sfer
gdy jedna piosenka wystarczała by tańczyć przez cały wieczór
gdy dobry sen uwarunkowany był cyklicznością odsłuchiwania zielonej melodyjki z przejścia dla pieszych
gdy dzień bez śmiechu do łez był dniem straconym
gdy wierzyło się ot tak po prostu
gdy wszystko było bardziej czarne i bardziej białe
gdy gwarancją szczęścia była błoga nieświadomość
"Jest wiosna. Czas płynie."
10.4.09
jb stereo
24 kwietnia
6 maja
20 maja
6 czerwca
1 lipca
25 sierpnia
3 września
zmysły zaprzątam smakami, na przykład:
malina
czekolada
mięta
jabłko
cytryna
żurawina
złe przeczucia karmię złudzeniami
(bez przykładów, to nie czas na zbyt obszerny ekshibicjonizm)
no i jak milion innych powtarzam za villonem:
gdzie się podziały niegdyśniejsze śniegi?
27.3.09
22.3.09
4.3.09
gratisy
koniuszki palcowe mam permanentnie zmarznięte, na biurku kolorowy szczyt "Z demokracją na Ty" i innych podobnych domagających się swobodnego oddychania z otwartych stronic, skrzynka zawalona mailami zaczynającymi się od "Edyto", atmosfera w okół podgniła, perspektywa na następne dwa miesiące trochę jak zdjęcie Sahary, tylko myśl o jakiejś fatamorganie/fantasmagorii pozwala na nie patrzeć. no ale żeby nie było całkowicie tak szaro, bezkonturowo, nieciekawie:
proszę bardzo do potańczenia przed lustrem, pobujania się po pokoju, pośpiewania do słuchawki lub komuś do ucha. podobno podobne do MGMT, ja tam nie wiem, w sumie też przyjemno-lekkie, dla mnie ważne, że można się uśmiechnąć.
i drugie proszę bardzo do poczytania, nic specjalnie wymagającego, znowu nie wiem czy to już poezja czy jeszcze nie, ale bardzo miło czyta się te zlepki wyrazów, takie 'spójrz na swoją (nie)codzienność z mojego miejsca'. (dzięki Mańczuk)
trzymajcie się ciepło koziołki
1.3.09
substytut substytutu
rozpierdoliłeś mi wakacje.
23.2.09
poniedziałek
Zimo wypierdalaj:
tak.
nie.
Na co głosujesz?
20.2.09
plcm!

Pierwszy smaczek, od którego nie mogę oderwać uszu - If I Had a Heart.
Ściągać, kupować!!